I'm sorry for chasing my own tail then biting yours instead



Dwadzieścia sześć lat, a trzy z jego zębów już zdobią cmentarze zaniechanych możliwości. Trzy zionące odorem śmierci wyrwy, samotne dziąsło o konsystencji budyniu. A z nimi sprute żyły, dwie zapaście, skóra o kolorze i strukturze szarego papieru toaletowego, kiepsko funkcjonujące nerki. Majaczące graffiti zalewające znaczącą część Oslo. Godność oraz ponadprzeciętny talent fotograficzny zaprzedane za parę działek heroiny. 
A potem osiemdziesiąt cztery dni odwyku, terapeuta od uzależnień, mieszkanie komunalne z degeneratami podobnymi jemu, praca na zmywaku w parszywej knajpie na Karl Johans Gate, trzy lata w zawieszeniu na pięć za liczne kradzieże oraz dewastację mienia publicznego, przymusowy wolontariat w schronisku dla uzależnionych, jedna paczka czerwonych Marlboro na dzień, siedem truskawkowych chupa chupsów, brak zdrowych więzi międzyludzkich, niezliczone wzwody na widok koloru brązowej herbaty i samego ha na początku wyrazów, seks z przypadkowymi osobami obojga płci. Przede wszystkim jednak dojmująca samotność, bo czuwać obok powinien trup pachnący Giorgio Armanim z inną bandaną na skroni każdego dnia tygodnia, a jest jedynie wierna siostra, której niejednokrotnie zarzygał buty jej własną litością.

Yngve Skare, narkoman-heroinista, trzeźwy od irytujących dziewięćdziesięciu czterech dni.
1 2 3 4

Komentarze