If only I had an enemy bigger than my apathy I could have won

 

Oddychaj.
Bolesność odwzajemnionej ojcowskiej miłości spleciona ze słodkich kłamstw i manipulacji, byle wznieść go wyżej na piedestał, szamocze się w ostatnich podrygach jaźni zaprzeszłej. Bo choć pragnienie starcia w proch samej możliwości istnienia tego uczucia dałoby ukojenie jakże skuteczniejsze od przekonania, że ulepił czułość i troskę tak ułomne, ponieważ takie środki otrzymał od całych chwalebnych czystej krwi pokoleń wstecz, osiągnąć tego nie sposób. Jak można by, kiedy wie, że tato przez okrągłe sześćdziesiąt lat nie potrafił zatrzymać przy sobie żadnej kobiety na tyle długo, by dała mu pierworodnego, a gdy tak się stało, zaoferował mu wszystko, co miał najlepsze, a posiadał tego przecież znikomą ilość. Inkubator obsesyjnego marzenia zmarł cztery lata później, mógł więc w pełnej swobodzie lepić syna doskonałego pod swoje dyktando, snuć fantazje o jego sile, urojenia o wyjątkowości, wybitności i niezłomności, których jemu samemu brakowało, choć chłopiec bynajmniej się w ten obraz sam gładko nie wklepywał. I paradoksalnie im bardziej był mu odległy, tym ojciec większą miłością go darzył, bo nie stanowił zagrożenia objawieniem jego własnej ułomności, nijak nie partycypował w grzebaniu całokształtu haniebności życia rodziciela na tle wzorowego rodu. Pierwsza rysa na ich relacji zraniła go zatem dogłębnie, rozłupując zbutwiałe serce na pół, gdy sześćdziesiąt lat po wymruczeniu skonsternowanego Gryffindor Tiara Przydziału na głowie kolejnego Burke'a wyszeptała już stonowane Slytherin, przywracając rodzinie należytą chwałę. Ułuda przestała trwać, a sprawy potoczyły się po równi pochyłej, kiedy to wyważone i pokorne cechy charakteru Nemetoriusa dotąd rozczulające, nagle zaczęły ciążyć, a jego natrętne zainteresowanie eliksirami w miejsce czarnej magii przestało być dziecięcym kaprysem, który można zbyć. Wyobcowany i zdezorientowany chłopiec stopniowo, acz finalnie szczelnie przytulił się do innej rodziny (tak, tak, Borginów), a kiedy podczas wakacji po czwartym roku rodziciel przyłapał go w objęciach najmłodszego z niej, ich niegdyś tak intensywna więź zatarła się kompletnie. Żyli w odosobnieniu do śmierci starca, który dopiero łagodnie poczynając dryfować w jej ramionach uświadomił bez najmniejszego przygotowania potomnego, że niesmak, jaki czuje w związku z ulubionym puddingiem, nie jest przypadkiem.
Oddychaj, póki jeszcze wdech do reszty nie przesiąkł szaleństwem.

Nemetorius Burke, 34 lata, nowy nauczyciel eliksirów. Były ślizgon, potomek Caractacusa Burke'a. Jakże chwalebne rodzinne zamiłowanie do przedmiotów czarnomagicznych uciął na postaci swego ojca, odziedziczając po nim jedynie udziały owianego złą sławą sklepu Borgin & Burkes, lęk przed przeciętnością oraz klątwę krwi, skutkującą uporczywą, acz flegmatyczną utratą kolejno wszystkich pięciu zmysłów, a finalnie szaleństwem i zgonem. Na tę chwilę całkowicie pozbawiony możliwości odbierania smaku i silnie niedowidzący; rozpoznaje jedynie intensywniejsze kolory i większe kształty. Po odkryciu swojej przypadłości i ukończeniu Hogwartu początkowo całkowicie wyparł zagrożenie, przez siedem lat namiętnie podróżując, pobierając nauki u wielkich mistrzów eliksirów i czerpiąc z życia. Kiedy jednak zobaczył, usłyszał, powąchał, posmakował i poczuł tak różnorakie cudowności świata, zapragnął ich na wyłączność, zstępując na przeciwległą szalę rozgoryczenia, by z żarliwą obsesyjnością podjąć niekończące się próby stworzenia wywaru, który zahamuje lub cofnie jego dolegliwości. Dzięki temu wysławił się w wynalezieniu kilku skutecznych eliksirów medycznych, nijak jednak mu nieprzydatnych. W alma mater nie z przypadku, ale dla biblioteki z krukami tak białymi, że mogącymi przydać się jego sprawie. Jako nauczyciel precyzyjny, wymagający i cierpliwy, absolutnie nie tolerujący jednak żadnych prób oszustwa drogą jego ułomności. Patronusem karakal, boginem złudzenie komory deprywacyjnej.

Komentarze