usta włóż mi do ucha

 i mów szczelnie łaskoczące rzeczy

Mógłby wyjść z tego z twarzą. Unieść podbródek wysoko ku górze i z szelmowskim uśmiechem powiedzieć, że nic go to nie obeszło. Że niczego mu nie odebrał, bo Tonda niczego przecież nie posiada, bo nie ma żadnych moralnych zahamowań i nie kierują nim wyższe wartości. Że kocha tylko czubek własnego nosa i pieniądze na jego utrzymanie. Że można go zerżnąć, zarżnąć, poniżyć, a on z dziką satysfakcją będzie prosił o jeszcze w perfekcyjnie zakamuflowanej nadziei, że w końcu dotknie choć zarysu własnego, potencjalnego człowieczeństwa. Mógłby, gdyby nie to, że właśnie twarzy go pozbawił, właśnie tego czubka nosa. Albowiem chciał ich na wyłączność.


Tonda "Tondy B." Lokvenc, dwadzieścia lat wybiegowej sławy plus siedem puszczalskiej goryczy, korzenie czeskie, blizna po kwasie solnym na prawym policzku i części szyi, łaknienie zemsty, karmienie się nim. Sektor I, pokój numer pięć.

Nie mów mi, że życie jest zbyt krótkie, jest najdłuższą rzeczą jakiej kiedykolwiek doświadczę. Więc będę całował wszystkich nieodpowiednich chłopców i popełniał największe błędy, ponieważ to moja jedyna szansa i nie mam wystarczająco wiele czasu.


Komentarze